“Czartowe pole” z kanionem Sopotu jest to miejsce może mniej popularne i powszechnie znane niż słynne “Szumy na Tanwi” ale zdaniem wielu osób przesycone jest większym ładunkiem magii i czarów. Dlaczego? Owszem spotykamy tutaj również parking, Normalny, zwyczajny parking. Ale już wysiadając wyczuwamy inną aurę. Pozorna cisza jest przenikana przez cichutki szum czubków drzew. Parking nie jest wyasfaltowany, nie ma kostki, stajemy między drzewami, które górują wyraźnie nad nami. I ten cichy szmer. Bardziej wrażliwe osoby mogą poczuć gęsią skórkę i dreszcz przebiegający po plecach. Nawet jeśli nie znają przyczyny.
Na nieco miękkich nogach udajemy się po moście na druga stronę rzeki Sopot. I zanurzamy się w położone nad głęboką wielometrową przepaścią. Zaczynamy czuć chłód. Chłód, który ciągnie z przepaści w dole. Jesteśmy świadomi, że jeden nieostrożny krok może się skończyć dramatycznym końcem. ziemia pod nogami nie daje bezpiecznego oparcia. Krótkie odcinki twardszego gruntu przeplatane są miejscami gdzie grunt staje się bardzo niestabilny. Z dołu słyszymy dźwięki przelewającej się wód Sopotu. Nie jest to uspokajający szum Tanwi. Oj nie. Tam słyszymy gwałtowność, nieregularność, atypowość. Słyszymy jęki ludzkie, słyszymy dźwięk otchłani. Są miejsca gdzie można zejść bliżej wody, niektórzy turyści schodzą. Ale niestety nie wszyscy wracają. Najgorzej jest zejść samotnie. Zdarza się, że część zwiedzających ze zdziwieniem odnajduje się w innym miejscu “Czartowego Pola” i ze zdumieniem zauważ a, że czas na zegarku się nie zmienił. Czas się zatrzymał.